Dziś udało się wybrać z Krzysiem i jego kolegą bo kolega pojechał na pożyczonym rowerze od nas.Najpierw pojechaliśmy na Zagórze bo tam miałem sprawę do załatwienia,a potem do Decathlonu chcieliśmy pooglądać to i owo. Dopompowałem koła i wyregulowałem przedni hamulec w góralu,jazda znacznie się poprawiła pozostaje kwestia opon,na których o dziwo nawet w terenie się jeździ ciężko.Czasami mam wrażenie że jak wyjeżdżam z terenu to asfalt przynosi mi ulgę,bardzo dziwna i ciekawa sytuacja bo zazwyczaj jest na odwrót.Za to rower świetnie nadaje się do treningów!:) O 22:00 odbiło mi i wyszedłem na rower i tak jakoś po okolicy zrobiłem około 10 km. Super pogoda ciepło fajnie się jeździ wieczorem,późnym wieczorem :) pozdrawiam :)
Chciałem się przejechać z chłopakami to znaczy Krzysiem i jego kolegą,ale niestety okazało się że kolegi rower nie jest do końca sprawny i wrócili się do domu. Wyszło na to że musiałem pojechać sam,więc zrobiłem sobie kółko w okolicach centrum. Ponieważ coś mi się ciężko jechało postanowiłem wrócić do domu. Chyba muszę dopompować koła,ale w domu zauważyłem że w przednim kole klocek hamulcowy ociera mi o tarczę co mi się już drugi raz zdarzyło,trzeba sprawdzić o co chodzi bo takie niedomagania sprzętowe na trasie niosą potem niespodzianki typu nie mam siły dojechać do domu. pozdrawiam :)
Przed południem do rowerowego zrobić porządek z kółkami,przy okazji kupiłem nowy bagażnik,eh znów kasa poszła....sobie.Ale wcześniejszy był ciężki i mało sztywny,z sakwami i namiotem kiwał się na boki co utrudniało jazdę. Pod wieczór do wypożyczalni a potem na stawiki pokręcić trochę. pozdrawiam :)
Właściwie miałem nie jechać,ale zdecydowałem się w ostatniej chwili,tym bardziej że na miejscu spotkania pojawił się sam pomysłodawca wycieczki olo 81 . Jedziemy kierunek Maczki,po drodze odwiedzamy zalane wodą miejsce pokopalniane,nawet ciekawie wygląda.Na Maczkach w sumie pierwszy raz na własne oczy widzę stary dworzec PKP,kościółek z plebanią,wierze ciśnień oraz ruiny koszar carskich. Tuż za Przemszą skręcamy w teren i olo prowadzi,trochę błotka,trochę piachu,trochę wzdłuż torów kolejowych,trochę polanką,nawet górki były w sumie pełno atrakcji. W końcu lądujemy koło piaskowni Sosnowiec-Bór z kąd udajemy się w kierunku Trójkąta Trzech Cesarzy,jednak odpuszczamy sobie dojazd do samego miejsca,skręcamy w kierunku Modrzejowa i jedziemy już w kierunku domu. Po drodze jakiś sklepik czyli uzupełnienie płynów jakiś baton, po czym ruszamy dalej,jestem już zmęczony,ale dojechać do chałupy trzeba.Jednak znajdują się jeszcze siły aby pogonić jakiś autobus lini 35,który i tak jechał wolno,jeszcze kawałek i już w domu.Nie powiem zmachałem się z lekka końcówka była wyczerpująca jak dla mnie,olo na ostrzaku się w ogóle nie zmęczył.Po czym oznajmił mi kiedy się rozstawialiśmy że jedzie jeszcze się na szosówce przejechać bo mu mało. Dzięki olo,fajnie było.
Do rowerowego naprawić koło,pan nie miał czasu więc kupiłem szprychę. Pojechałem do drugiego rowerowego gdzie niedawno kupiłem komplet pedałów SPD PD-520 aby skasować mały luz w jednym z nich,który się tam pojawił po czym do chałupy. Po południu jeszcze do wypożyczalni bo zachciało nam się coś obejrzeć,ale nic specjalnego nie mieli bo okres wakacyjny więc i filmów nowych niewiele. Myślałem że może jeszcze potem się gdzieś przejadę,ale jakoś mi się nie chciało,po weekendzie można się pobyczyć trochę. pozdrawiam :)
Budzimy się wcześniej,zbyt wcześniej bo aż o 5 rano.Najpierw nie mogliśmy zasnąć a potem pobudka o tak wczesnej godzinie.Poszwendaliśmy się po okolicy czekając aż otworzą w końcu jakiś sklep.Stwierdzam że złamała mi się jedna szrycha w tylnym kole,niedobrze.Szukam klucza do szprych,ale nie ma wsiąkł(przy dzieciach to normalka)więc kombinerkami jakoś centruje koło aby się dało jechać.Pomimo założenia mocniejszej obręczy na tylne koło jednak awarie się zdarzają,nasze kochane,dziurawe polskie drogi,najwidoczniej trzeba obciążyć przednie koło także rozkładając ciężar na dwa koła.Potem śniadanko i nad wodę,następnie pakowanie się i obiad plus atrakcje typu bilard i inne rozrywki.W końcu nastał czas powrotu do domu.Jechało się fajnie,momentami się chmurzyło,ale nie padało potem nawet wyszło słońce i było przyjemnie.Po drodze przystanki na jakieś lody i uzupełnienie płynów. Było bardzo fajnie choć tym razem krótko,ale przecież wakacje się dopiero zaczęły.
Spakowaliśmy namiot,śpiwory i wyruszyliśmy na krótką wycieczkę na Przeczyce. Pogoda super,tempo wycieczkowe,humory dobre,czego chcieć więcej. Po rozpakowaniu się na miejscu idziemy popływać a potem jeszcze lansik po okolicy. Zmęczeni całym dniem idziemy spać,dość późno.
Po kolacji zafundowaliśmy sobie z Krzysiem POM czyt.powolny objazd miasta. Tempo masowe,ze względu na mokry asfalt,liczyło się aby sobie korbką pokręcić. Włóczyliśmy się na granicy Sosnowca i Czeladzi a konkretniej dzielnicy Piaski a Kalety,chyba Kalety bo właściwe nie wiem do końca jak duży obszar osiedle Kalety zajmują(trzeba by było sprawdzić dokładnie tak dla samego siebie). Zwiedzaliśmy wszystkie uliczki jakie się tylko dało,na jednej obszczekały nas wszystkie burki w okolicy(dobrze że były za ogrodzeniami swoich domów)i jadąc patrzymy a tu stoi coś na końcu ulicy. No właśnie "coś",ale co?Według mnie był to pies(był późny wieczór i już dobrze nie było widać,aczkolwiek dzieliła nas dość spora odległość)doberman ze stojącymi uszami,Krzysiu twierdził że to sarna,ale sarna na ulicy wśród zabudowań?Dziwne mi się to wydawało,więc spokojnie zawróciliśmy z powrotem oglądając się za siebie,lecz to "coś" stało cały czas tak jakby w jednym miejscu. Burki obszczekały nas znowu,cały czas jadąc dalej zastanawiałem się co to było,według mnie pies tylko tak cały czas patrzący w naszą stronę,ciekawe? Ryzykować nie chciałem,bezpańskich psów jest sporo,a taki pilnujący domu tez może się w jakiś sposób wydostać poza ogrodzenie. Mieszkam w Sosnowcu od urodzenia,ale nigdy nie kręciłem się w tych okolicach pomiędzy Piaskami a Sosnowcem,tyle tam domów szczególnie jednorodzinnych że w sumie trudno zauważyć granice pomiędzy miastami.Wybiorę się tam jeszcze,ale za dnia,pozwiedzać uliczki dokładnie.Potem jeszcze pojechaliśmy na stawiki a z tamtąd już do domu.W sumie przyjemny chłodek po opadach i wieczorna atmosfera sprawiły że "przechadzka" była bardzo przyjemna,taka krótka,a ile się wydarzyło i zobaczyło.Zapomniałem dodać że na Piaskach jakiś kretyn testował na jednej z osiedlowych ulic swoje reno megan cupe,naprawdę wolałem zatrzymać się i zejść z rowerem na trawę. pozdrawiam :)
Lubię terenowo i szosowo.Obecnie jeżdżę na trekkingu..Jak tylko mam czas chętnie spędzam go na rowerze.Do zobaczenia na drodze.
15.01.09 do stajni dołącza MERIDA TFS,teraz będzie też terenowo z tym że bardziej konkretnie.