Napisałem się a tu "serwis chwilowo niedostępny" nie chce mi się pisać od nowa. Było ponad sto osób,to już coś.Jutro Zagłębiowska,fajnie. Pozdrawiam znajome twarze :)
Wstyd się przyznać,ale byłem, tu chyba dopiero drugi raz w życiu,z czego pierwszy blachosmrodem i to nawet nie wiem kiedy.A mowa oczywiście o trzech stawach w Katowicach,ładne miejsce,jest gdzie pojeździć,typowe rekreacyjne miejsce, takich miejsc powinno być więcej.Dojechaliśmy tylko do lotniska pod Giszowcem,to znaczy ścieżką przez las za lotnisko aż.Potem nawrót,po drodze w barze mały popas i jazda do domu.Zdążyliśmy przed zmrokiem no prawie,piękny zachód słońca,niestety tylko w mojej pamięci bo aparat został w domu. Oczywiście było super. pozdrawiam :)
Oj,fajnie się tak jeździ,mógłbym spakować manele i tak se jeździć i jeździć gdzie by mnie tylko nogi poniosły.Kończy się wspaniały weekend,kilka rowerowych dni,dystansów sporych jak dla mnie w sensie że dzień po dniu.Dzięki Grześkowi że dzielnie znosił nasze tempo i tym samym motywował do kręcenia. A dziś tylko na Rogoźnik,posiedzieć,pogadać i z powrotem. W jedną stronę jechaliśmy przez Gródków a z powrotem przez Wojkowice i Grodziec. Na fajrant do D.Górniczej na pizzę i potem już każdy w swoją stronę czyli powrót przez Zagórze.Trzeba odpocząć troszkę od rowerka,ale czy się da???? pozdrawiam:)
Spotykamy się nad pogorią 3 i przez "czwórkę "jedziemy na Przeczyce.W tą stronę prowadzi Grzegorz,zimny wiatr dokucza strasznie(mnie umęczył bardzo),ale z powrotem pewnie będzie lepiej bo w plecy.No nie wiem czy tak było bo czasami wiało znów prosto w mordę,ale już nie chcę mi się narzekać.Na Przeczycach odpoczywamy przy fajnym źródełku po czym wracamy do domu,ale już inną trasą: Toporowice - Malinów - Psary - i znów pogorię 3,4.Wszystkich miejscowości nie pamiętam,chwila dychu nad "trójką" i jedziemy do centrum po drodz spotykamy Kosmę,którą mijam bezmyślnie(zmęczony już jestem i dupsko strasznie mnie boli)mówiąc tylko "cześc" dopiero po chwili dociera do mnie,Grzesiek już zdążył zawrócić w tym czasie,wracamy i rozmawiamy chwilę.Rozstajemy się pod pałacem kultury i najkrótszą drogą wracamy do domu.Nie powiem dziś jestem trochę dojechany,dla mnie taki kilkudniowy maratonik to coś nowego,pomimo że średnia jest beznadziejna(ja mam to i tak w nosie)to jednak czuję się zmęczony,ale zadowolony z wycieczki. pozdrawiam :)
Zaczęło się ciekawie Grzesiek czekał na nas w Kazimierzu natomiast my nad Balatonem,no cóż drobne nieporozumienie zdarza się,Grześ za prę minut był już gdzie trzeba i dalej pojechaliśmy już razem.Tuż za Maczkami wbijamy się w teren i tu trochę na orientację a trochę dopytujemy jedziemy nad sosinę,trafiamy bezbłędnie.Nad sośką siedzimy troszkę gadamy i miło spędzamy czas,no za wyjątkiem kretynów na skuterach,którzy przyjechali pohałasować swoja kupą złomu bez tłumików,na szczęście zaraz odjechali.Potem udajemy się stronę kamieniołomu,który znajduje się nie daleko tu idzie nam gładko a potem Grzesiek zna drogę bo już tu kiedyś był.Miejsce naprawdę ładne,siedzimy chwilę robimy zdjęcia i jakimś lasem wyjeżdżamy na główną drogę z tego miejsca już trochę skrótami przez dworzec Jaw.Szczakowa wracamy do domu.Z Grzegorzem rozstajemy się w okolicach balatonu i każdy jedzie w swoją stronę. Będą fotki w najbliższym czasie bo małe problemy techniczne. Trzy tysiaki mi stuknęły już na Bs dziś
Umówiliśmy z ggrzybkiem w centrum D.Górniczej,chłopu się trochę przysnęło więc się delikatnie spóźnił.No nic ruszamy na pogorię 4,młody(Krzysiu) zaczyna szaleć pary ma więc głupieje nic nie robiąc sobie z moich uwag aby oszczędzał siły. Drugą stronę pogori objeżdżamy terenem,który wydaje się być trochę bardziej wymagający niż jazda po szosie.W końcu docieramy do centrum gdzie szukamy sklepu na mały popas,jesteśmy już prawie na miejscu ostatni zakręt i Krzyś(zmęczenie daje o sobie znać)zalicza piękny piruet na zakręcie zahaczając pedałem o krawężnik. Robi efektownego koziołka i gleba ja tuż za nim w SPD zatrzymuję się i stoję na tym rowerze(dobre 5 sekund),oczywiście zgłupiałem zaskoczony sytuacją i bęc na bok,leżę.Kolano boli to stłuczone 2 tygodnie temu,wkurzony na maxa(nie wiedząc czemu)nie podnoszę się przez chwilę bo nagle nie mogę się lewą nogą wypiąć(jakaś dziwna bezradność nagle)Grzesiek pomaga mi się pozbierać.Jestem zły,ale chyba bardziej na siebie że się w taki dziecinny sposób wyglebiłem no i kolano boli,pod sklepem okazuję się że jednak mój piękny, nowy,lśniący rowerek się obił na tylnym trójkącie tuż nad przerzutką(Boże co ja teraz pocznę?).Wszystko się mogło obić ale nie rama!!!!!!!No trudno,nie kupiłem roweru na wystawę tylko po to aby nim jeździć.W centrum rozstajemy się z naszym towarzyszem podróży i dalej żółwim tempem toczymy się do domu,tyłki bolą spać się chce(np młodemu),ale zadowoleni wracamy do domu.To była fajna wycieczka,oby więcej takich!!! pozdrawiam :)
Pogoda dosłownie letnia,jechałem w samej koszulce i krótkich gaciach,co za przyjemne uczucie poczuć miły wiaterek po prostu rozkosz. Parę odpoczynków fotek żadnych.W Jaworznie zaskoczenie w centrum zmiana organizacji ruchu,ale co tam rowerem, to się człowiek wszędzie wciśnie.Miałem na Podłężu zrobić sobie dłuższy odpoczynek,ale jakoś tak się rozpędziłem że się zatrzymałem na skwerku na oś.Stałym,zszamałem banana posiedziałem z 15 minut i dalej w drogę.gdy wjeżdżałem do Sosnowca to już mi zaczęło wszystko przeszkadzać,począwszy od siodła po kierownice itd...Doturlałem się do domu,po prostu było zajebiaszczo,aby pogoda była taka najlepiej przez cały rok,a deszcz niech pada tylko w nocy. popzdrawiam :)
Trochę za późno wyjechałem,więc się trochę spieszyłem aby zdążyć na 17:30 i nie potrzebnie bo zbiórka trwała do 18:00. Pojeździliśmy trochę po Katowicach,poznałem bikera z bikestats art75,trochę popadało w międzyczasie pogadaliśmy sobie.I to tyle czas szybko zleciał,dojechalismy do miejsca startu czyli na rynek w Katowicach i tam pożegnałem się z poznanym kolegą i kazdy z nas pojechał w swoja stronę,reszta coś jeszcze kombinowała chcoeli chyba gdzieś jeszcze posmigac ale mnie już to nie było w głowie patrzyłem wrócic jak najszybciej do domu.Fotek nie ma bo baterie zrobiły be,no trudno,trochę pokropiło ale mimo to było super fajnie się jeździ w większym gronie. pozdrawiam :)
Trzebinia - Sosnowiec Po ciężkiej nocy czas wracać do domu,wcale nam się nie chce nigdzie jechać,ale niestety rzeczywistość jest brutalna.Godz 11:30 wychodzimy przed blok,aura zupełnie inna niż dnia poprzedniego mży deszczyk i jest mokro,pojawia się chwila zwątpienia czy aby przypadkiem nie wrócić pociągiem,ale jednak postanawiamy jechać rowerami. zegnamy się z przyjaciółmi i wyruszamy w drogę powrotną,taką samą trasą jak przyjechaliśmy.Zaczynają się delikatne,jednak długie podjazdy,mżawka zaczyna przeobrażać się w mały deszczyk,wiatr się wzmaga zaczynam się zastanawiać czy dobrze zrobiłem,jednak jedziemy dalej co okazuje się nie takim złym pomysłem. Przestaje padać i właściwe nie pada już prawie do samego domu,dokucza wiatr i zmarznięte moje stopy,które pomimo założenia dwóch par skarpet nie chcą odtajać,obuwie mam bardzo nie odpowiednie jak na tego typu warunki no cóż pomimo lajtowego tempa brak błotników trochę daje się we znaki właśnie moim stopom,mam delikatnie wilgotne buty.W Jaworznie znów odpoczynek i popas i dalej w drogę,przed nami jeszcze około 20 km,pomału zaczynamy marzyć o ciepłej herbatce i miłym fotelu przed kompem,a tu niestety trzeba pedałować dalej nie ma litości,niewyspanie tez robi swoje i znużenie szarą pogodą i nieprzyjemny wilgotny wiatr.Kręcąc sobie bardzo spokojnie docieramy do cieplutkiego domu i cieszymy się ze wspólnej jazdy. Kolejne bardzo miłe wspomnienia ze wspólnej wycieczki. Było bardzo fajnie.
Sosnowiec - Trzebinia Nasza wycieczka zaczęła się od zakupów na drogę,nadymania kółeczek na stacji BP i zakupieniu w rowerowym łatek.Potem już skierowaliśmy się w kierunku Klimontowa potem mijając Balaton na Maczki- Jaworzno-Szczakowa - Jaworzna centrum.W Jaworznie posililiśmy się,odpoczęliśmy sobie i dalej w drogę.Od teraz zaczęło się szukanie drogi niby według mapki wydrukowanej z neta,cała trasa była planowana według starej zasady jak najdalej od głównych dróg.Więc metodą koniec języka za przewodnika i trochę na intuicję jechaliśmy dalej.Od centrum Jaworzna drogą nie asfaltową dotarliśmy do dzielnicy Jeziorki potem na Balin i przez Luszowice dotarliśmy do Trzebini.Właściwe żadnej większej pomyłki,bez problemów dotarliśmy na miejsce.Ładna pogoda,ale nie robiłem zdjęć bo byłem zbyt zafascynowany jazdą i tym żeby się nie zgubić,fajne wioseczki mały ruch i w końcu nowe miejscowości ładne widoki po drodze to wszystko sprawiało że jazda była bardzo przyjemna.Na miejsce dotarliśmy tuż przed zmrokiem,na umówione miejsce przychodzi po nas koleżanka, do której to przyjechaliśmy z wizytą. I tak zakończyła się pierwsza część wycieczki w tą stronę,oczywiście dzień dla nas dopiero się zaczynał,ale o tym to już nie tutaj. Pozdrawiam :)
Lubię terenowo i szosowo.Obecnie jeżdżę na trekkingu..Jak tylko mam czas chętnie spędzam go na rowerze.Do zobaczenia na drodze.
15.01.09 do stajni dołącza MERIDA TFS,teraz będzie też terenowo z tym że bardziej konkretnie.