Dziś zimno wręcz za oknem tylko 6 stopni,chmurzy się a w nocy padało.
Odpoczywamy czekając na lepszą aurę,przed południem wygląda nawet słońce więc zbieramy się i ruszamy cel Wisła centrum a konkretniej do Ustronia.
Nie jest za ciepło,wieje wiatr, ale jedziemy czyli przełęcz Kubalonka zaraz za nią przełęcz Szarcula i szaleńczy zjazd w dół do Wisły Czarne,po drodze mijamy zamek prezydenta RP,którego w końcu nie sfotografowałem bo......miałem to zrobić w drodze powrotnej a.....ale o tym potem.Kończy się szaleństwo,prędkości dochodziły prawie do 60km/h było by szybciej gdyby nie serpentyny,nawet samochód wyprzedziliśmy oj,odbijało nam z lekka.
Pierwszy przystanek tama na Wiśle czyli miejsce gdzie Czarna i Biała Wisełka łączą się w jedno.
tama na wiśle
© Rafaello
odpoczywamy chwilę
Ja na tamie
© Rafaello
widok po drugiej stronie tamy
druga strona tamy na wiśle
© Rafaello
Jedziemy dalej,pomimo że jest delikatnie w dół to jednak kręcić nam się nie chce,ze zgrozą patrzę jak droga powrotna będzie wyglądała czyli znów pod górkę!!!
Następnym ciekawym miejscem jest wodospad na Wiśle
wodospad na wiśle
© Rafaello
wodospad
© Rafaello
Jedziemy dalej,dojeżdżamy do centrum Wisły,jemy obiad i dalej do Ustronia,cały czas od przełęczy Szarcula jedziemy rowerowym szlakiem"Europengreen" w kierunku Krakowa,ścieżka biegnie głównie wzdłuż rzeki Wisły.Jesteśmy już w Ustroniu,ale okazuje się że dzień powszedni bardzo nas osłabił i szczerze mówiąc nie mamy ochoty jechać dalej,bolą nas nogi i nie mamy ochoty na zwiedzanie Ustronia,a tu trzeba jeszcze wrócić i cały czas pod górkę coraz to wyżej i wyżej....
Po zakupach w sklepie rozkładamy się nad Wisłą gdzie robimy sobie długi odpoczynek.
jedni odpoczywają tak
Krzysiu grający na trawie
© Rafaello
a inni tak
Leniuchowanie
© Rafaello
zimna woda zdrowia doda
Krzysiu w Wiśle
© Rafaello
Nadchodzi czas powrotu,uff ciężko jest się zebrać a tu 20km pedałowania przed nami z masakrycznym finałem czyli podjazdem.Po drodze Krzysiu zalicza glebę bo trzech dupków w białym fordzie nie zostawia miejsca na tyle i biedne dziecko ląduje w piachu tuż przy drodze,jest straszny korek samochody jadą bardzo wolno(jesteśmy zmuszeni jechać kawałek jezdnią bo tak przebiega ścieżka rowerowa) mimo to żaden kierowca baran nie raczy ustąpić miejsca.Zagotowało się we mnie,mimo trzech budrysów w fordzie byłem gotowy powiedzieć im co o nich myślę,nie zważając na to co może być później,ale na szczęście Krzysiowi nic się nie stało lusterko im tylko przestawił(szkoda że nie urwał,mieli by nauczkę że się poboczem nie jeździ!!!)
Jedzie się ciężko,mijamy centrum Wisły Krzysiu już marudzi zaczynam się obawiać co to będzie dalej,a w finale jest tak że dojeżdżamy do podjazdu na przełęcz Szarculę czyli serpentyn,ja prowadzę rower a Krzyś zasuwa pod górkę!!!
Prowadzenie roweru po szosie mnie męczy,leje się ze mnie a tu tylko 2,5km do góry masakra - ciągnę się próbuje jechać ale na daremnie zaraz sił brakuje i jest jeszcze gorzej.W końcu docieram prawie na górę,Krzysiu zjeżdża kawałek w moją stronę,motywuje mnie to i wsiadam na rower na kilkaset metrów i podjeżdżam resztkami sił,mam dość!!
Potem jeszcze kawałek na szczęście płasko i już jesteśmy na Kubalonce gdzie odpoczywamy siedząc sobie przy pysznych lodach i nie tylko.
Z Kubalonki do kwatery mamy 1,3 km z czego pod górkę prowadzę rower,potem jest lepiej dojeżdżamy na miejsce pięknym stromym zjazdem.
No oczywiście było zajefajnie.