Przed południem do rowerowego zrobić porządek z kółkami,przy okazji kupiłem nowy bagażnik,eh znów kasa poszła....sobie.Ale wcześniejszy był ciężki i mało sztywny,z sakwami i namiotem kiwał się na boki co utrudniało jazdę. Pod wieczór do wypożyczalni a potem na stawiki pokręcić trochę. pozdrawiam :)
Właściwie miałem nie jechać,ale zdecydowałem się w ostatniej chwili,tym bardziej że na miejscu spotkania pojawił się sam pomysłodawca wycieczki olo 81 . Jedziemy kierunek Maczki,po drodze odwiedzamy zalane wodą miejsce pokopalniane,nawet ciekawie wygląda.Na Maczkach w sumie pierwszy raz na własne oczy widzę stary dworzec PKP,kościółek z plebanią,wierze ciśnień oraz ruiny koszar carskich. Tuż za Przemszą skręcamy w teren i olo prowadzi,trochę błotka,trochę piachu,trochę wzdłuż torów kolejowych,trochę polanką,nawet górki były w sumie pełno atrakcji. W końcu lądujemy koło piaskowni Sosnowiec-Bór z kąd udajemy się w kierunku Trójkąta Trzech Cesarzy,jednak odpuszczamy sobie dojazd do samego miejsca,skręcamy w kierunku Modrzejowa i jedziemy już w kierunku domu. Po drodze jakiś sklepik czyli uzupełnienie płynów jakiś baton, po czym ruszamy dalej,jestem już zmęczony,ale dojechać do chałupy trzeba.Jednak znajdują się jeszcze siły aby pogonić jakiś autobus lini 35,który i tak jechał wolno,jeszcze kawałek i już w domu.Nie powiem zmachałem się z lekka końcówka była wyczerpująca jak dla mnie,olo na ostrzaku się w ogóle nie zmęczył.Po czym oznajmił mi kiedy się rozstawialiśmy że jedzie jeszcze się na szosówce przejechać bo mu mało. Dzięki olo,fajnie było.
Do rowerowego naprawić koło,pan nie miał czasu więc kupiłem szprychę. Pojechałem do drugiego rowerowego gdzie niedawno kupiłem komplet pedałów SPD PD-520 aby skasować mały luz w jednym z nich,który się tam pojawił po czym do chałupy. Po południu jeszcze do wypożyczalni bo zachciało nam się coś obejrzeć,ale nic specjalnego nie mieli bo okres wakacyjny więc i filmów nowych niewiele. Myślałem że może jeszcze potem się gdzieś przejadę,ale jakoś mi się nie chciało,po weekendzie można się pobyczyć trochę. pozdrawiam :)
Do południa z Krzysztofem do sklepu po zakup śpiworów.bardzo gorąco a przed wszystkim parno.Po południu z Darkiem umówiliśmy się na wspólną jazdę.jednak odwiedziliśmy stawiki i na tym się nasza jazda skończyła bo zaczęło padać.Szybko popedaliliśmy do parku Żeromskiego,ale niestety nie przestało padać,więc pożegnaliśmy się i Dariusz pojechał do domu.Dawno nie padało jakby się ktoś pytał! pozdrawiam :)
Po kolacji zafundowaliśmy sobie z Krzysiem POM czyt.powolny objazd miasta. Tempo masowe,ze względu na mokry asfalt,liczyło się aby sobie korbką pokręcić. Włóczyliśmy się na granicy Sosnowca i Czeladzi a konkretniej dzielnicy Piaski a Kalety,chyba Kalety bo właściwe nie wiem do końca jak duży obszar osiedle Kalety zajmują(trzeba by było sprawdzić dokładnie tak dla samego siebie). Zwiedzaliśmy wszystkie uliczki jakie się tylko dało,na jednej obszczekały nas wszystkie burki w okolicy(dobrze że były za ogrodzeniami swoich domów)i jadąc patrzymy a tu stoi coś na końcu ulicy. No właśnie "coś",ale co?Według mnie był to pies(był późny wieczór i już dobrze nie było widać,aczkolwiek dzieliła nas dość spora odległość)doberman ze stojącymi uszami,Krzysiu twierdził że to sarna,ale sarna na ulicy wśród zabudowań?Dziwne mi się to wydawało,więc spokojnie zawróciliśmy z powrotem oglądając się za siebie,lecz to "coś" stało cały czas tak jakby w jednym miejscu. Burki obszczekały nas znowu,cały czas jadąc dalej zastanawiałem się co to było,według mnie pies tylko tak cały czas patrzący w naszą stronę,ciekawe? Ryzykować nie chciałem,bezpańskich psów jest sporo,a taki pilnujący domu tez może się w jakiś sposób wydostać poza ogrodzenie. Mieszkam w Sosnowcu od urodzenia,ale nigdy nie kręciłem się w tych okolicach pomiędzy Piaskami a Sosnowcem,tyle tam domów szczególnie jednorodzinnych że w sumie trudno zauważyć granice pomiędzy miastami.Wybiorę się tam jeszcze,ale za dnia,pozwiedzać uliczki dokładnie.Potem jeszcze pojechaliśmy na stawiki a z tamtąd już do domu.W sumie przyjemny chłodek po opadach i wieczorna atmosfera sprawiły że "przechadzka" była bardzo przyjemna,taka krótka,a ile się wydarzyło i zobaczyło.Zapomniałem dodać że na Piaskach jakiś kretyn testował na jednej z osiedlowych ulic swoje reno megan cupe,naprawdę wolałem zatrzymać się i zejść z rowerem na trawę. pozdrawiam :)
Z Vanem spotkaliśmy się na maczkach. Pogadaliśmy trochę o minionej wyprawie po Grecji,nie mogłem się nadziwić jak można wytrzymać taki upał,naprawdę nie mieściło mi się w głowie.Piotr przekonał mnie jednak że to tylko kwestia przyzwyczajenia organizmu,dla niego dzisiaj(31 stopni) to chłodny dzień.Odebrałem sakwy i rozjechaliśmy się do domów,oj ciepło dziś było,ale dobrze trzeba się hartować w każdych warunkach. Po powrocie do domu wybraliśmy się jeszcze nad stawiki,Krzysiu chciał się trochę wykąpać,w sumie pod wieczór to się fajnie jeździ,słońce już pomału zachodzi i jest fajnie ciepło,ale nie gorąco.Dziś bardzo fajnie mi się jeździło,wracając ze stawików miałem 38 km na liczniku i jeszcze było mi mało,pojeździłbym jeszcze,ale czas nie pozwalał na więcej. pozdrawiam :)
Po śniadaniu z Krzysiem pojechaliśmy do Decathlonu na zakupy. Głównym celem było kupienie namiotu i rozejrzeć się za innymi rzeczami niezbędnymi do turystyki rowerowo biwakowej.Wybór był trudny,wiadomo wymagania wysokie typu:najtańszy,największy i najlżejszy.Żadnego z tych kryteriów nie udało się do końca osiągnąć wiadomo jeśli mały to tani,jeśli duży to drogi,jeśli lekki to bardzo drogi.Ostatecznie kupiliśmy namiot 3 osobowy,ale jak My tam się pomieścimy z dwoma rowerami to ja pojęcia nie mam.Najwyżej będziemy na tych rowerach spać,coś się wymyśli nie ma innego wyjścia.Wszystko zależy od tego w jakich warunkach będziemy nocować i gdzie,za młodu jak się jeździło to w chińskiej dwójce spało się w trzy osoby + plecaki i człowiek przeżył to i teraz się przeżyje,w końcu po to się pod namiot jedzie aby były przygody,wygody to są w domu. Oprócz namiotu zakupiliśmy dwie karimaty,resztą zajmę się potem,najważniejsze jest.Zapakowałem to na rower i jedziemy do domu,przez chwilę poczułem dreszczyk emocji tak jakbym już jechał na wakacje a nie do domu,tylko te burze mnie wkurzają już za dużo tego deszczu!!!!! Zaczynam się zastanawiać jak ja się zapakuje na ten mój rower,Krzysiu może wieź niewiele wiadomo że cała reszta spoczywa na moim wielbłądzie,jutro jedziemy szukać przedniego bagażnika bo bez niego to się chyba nie obejdzie. pozdrawiam :)
Tak bardzo posmakowały nam lody w Mc.Donalds że znów pojechaliśmy delektować się ich smakiem.Goniły nas chmury burzowe,błyskało się i grzmiało,ale udało nam się dotrzeć na miejsce zanim się rozpadało.Całą burzę przeczekaliśmy w środku jedząc pyszne lody i oglądając teledyski,czas szybko mijał,mieliśmy sobie jeszcze zrobic kilka kółek po stawikach,ale było mokro więc udaliśmy się prosto do domu. pozdrawiam :)
Lubię terenowo i szosowo.Obecnie jeżdżę na trekkingu..Jak tylko mam czas chętnie spędzam go na rowerze.Do zobaczenia na drodze.
15.01.09 do stajni dołącza MERIDA TFS,teraz będzie też terenowo z tym że bardziej konkretnie.