Spotykamy się nad pogorią 3 i przez "czwórkę "jedziemy na Przeczyce.W tą stronę prowadzi Grzegorz,zimny wiatr dokucza strasznie(mnie umęczył bardzo),ale z powrotem pewnie będzie lepiej bo w plecy.No nie wiem czy tak było bo czasami wiało znów prosto w mordę,ale już nie chcę mi się narzekać.Na Przeczycach odpoczywamy przy fajnym źródełku po czym wracamy do domu,ale już inną trasą: Toporowice - Malinów - Psary - i znów pogorię 3,4.Wszystkich miejscowości nie pamiętam,chwila dychu nad "trójką" i jedziemy do centrum po drodz spotykamy Kosmę,którą mijam bezmyślnie(zmęczony już jestem i dupsko strasznie mnie boli)mówiąc tylko "cześc" dopiero po chwili dociera do mnie,Grzesiek już zdążył zawrócić w tym czasie,wracamy i rozmawiamy chwilę.Rozstajemy się pod pałacem kultury i najkrótszą drogą wracamy do domu.Nie powiem dziś jestem trochę dojechany,dla mnie taki kilkudniowy maratonik to coś nowego,pomimo że średnia jest beznadziejna(ja mam to i tak w nosie)to jednak czuję się zmęczony,ale zadowolony z wycieczki. pozdrawiam :)
Zaczęło się ciekawie Grzesiek czekał na nas w Kazimierzu natomiast my nad Balatonem,no cóż drobne nieporozumienie zdarza się,Grześ za prę minut był już gdzie trzeba i dalej pojechaliśmy już razem.Tuż za Maczkami wbijamy się w teren i tu trochę na orientację a trochę dopytujemy jedziemy nad sosinę,trafiamy bezbłędnie.Nad sośką siedzimy troszkę gadamy i miło spędzamy czas,no za wyjątkiem kretynów na skuterach,którzy przyjechali pohałasować swoja kupą złomu bez tłumików,na szczęście zaraz odjechali.Potem udajemy się stronę kamieniołomu,który znajduje się nie daleko tu idzie nam gładko a potem Grzesiek zna drogę bo już tu kiedyś był.Miejsce naprawdę ładne,siedzimy chwilę robimy zdjęcia i jakimś lasem wyjeżdżamy na główną drogę z tego miejsca już trochę skrótami przez dworzec Jaw.Szczakowa wracamy do domu.Z Grzegorzem rozstajemy się w okolicach balatonu i każdy jedzie w swoją stronę. Będą fotki w najbliższym czasie bo małe problemy techniczne. Trzy tysiaki mi stuknęły już na Bs dziś
Postanowiliśmy trochę poeksperymentować z trasą,bo jazda ciągle tymi samymi drogami nudzi się z czasem już.Dlatego unikając dużego natężenia ruchu bocznymi ulicami aż pod M-1 w Czeladzi,następnie terenem aż prawię pod samą Dorotkę. Fajnie sobie tak wjechać w ścieżkę i nie wiedzieć gdzie się konkretnie wyjedzie. Na Dorotce to już według uznania,raz podjeżdżaliśmy z jednej strony,aby potem zjechać z drugiej a potem na odwrót,pojawiło się kilku mocnych zawodników,którzy podjeżdżali dość stromym podjazdem,ale to chyba ci,którzy przyjechali potrenować przed jakimś maratonem,gratulacje kondycji.Chwila odpoczynku i dość stromym(jak dla mnie)nietypowym zjazdem w dół i powrót tymi samymi polami gdzie nie obyło się bez glebki oczywiście mój kochany synek musiał zaliczając koleinę zajechać mi drogę,wypiąć się zdążyłem,ale niestety bęc i znów na to samo kolano na szczęście delikatnie,ale i tak bolało.Wrrrrrr,zaraz mi przeszło,Krzyś to zaliczył kilka glebek,ale nie grożnych.Na fajrant jeszcze kapciuszek(u mnie) już w Sosnowcu,ale jak komfortowo bo koło stacji CPN było widno no i można było przekąsić paluszki łatając dziurkę,trochę byliśmy głodni. Kilometrów niewiele,ale wysiłek niewspółmierny do jazdy szosą,nawet po polu nie było płasko,zmęczeni,ale zadowoleni wracamy do domu.Było zarąbiście,ale to już chyba każdy wie. pozdrawiam :)
Dziś lajtowo,ale terenowo czyli przechadzka po ścieżkach w lasku Milowickim. były szerokie i wąskie kręte typowo leśne i kamieniste jak w górach i piaszczyste i szutrowe i pagórki i strome nawet bardzo strome,mowa oczywiście o ścieżkach. Najbardziej podobały mi się odcinki zrobione przez dualowców,hopki omijałem rzecz jasna a przy stromych zjazdach schodziłem z roweru czego nie mogę powiedzieć o moim synu,który kilka razy zamroził mi krew w żyłach.Ma dzieciak odwagę,albo nie wie co robi jedno z dwóch,przeżył i mówi że to nic nadzwyczajnego.Dodam ze jeszcze do tego wszystkiego oczywiście byłem w SPD no po wczorajszej glebie to ja dziś byłem bardzoooooo oooooostrozny,ale obiecałem sobie że wrócimy tam jeszcze ale tym razem bez SPD,oj będzie się działo!Zwolenników mocnych wrażeń zapraszam,choć pewnie dla niektórych to to nic wielkiego!! pozdrawiam :)
Umówiliśmy z ggrzybkiem w centrum D.Górniczej,chłopu się trochę przysnęło więc się delikatnie spóźnił.No nic ruszamy na pogorię 4,młody(Krzysiu) zaczyna szaleć pary ma więc głupieje nic nie robiąc sobie z moich uwag aby oszczędzał siły. Drugą stronę pogori objeżdżamy terenem,który wydaje się być trochę bardziej wymagający niż jazda po szosie.W końcu docieramy do centrum gdzie szukamy sklepu na mały popas,jesteśmy już prawie na miejscu ostatni zakręt i Krzyś(zmęczenie daje o sobie znać)zalicza piękny piruet na zakręcie zahaczając pedałem o krawężnik. Robi efektownego koziołka i gleba ja tuż za nim w SPD zatrzymuję się i stoję na tym rowerze(dobre 5 sekund),oczywiście zgłupiałem zaskoczony sytuacją i bęc na bok,leżę.Kolano boli to stłuczone 2 tygodnie temu,wkurzony na maxa(nie wiedząc czemu)nie podnoszę się przez chwilę bo nagle nie mogę się lewą nogą wypiąć(jakaś dziwna bezradność nagle)Grzesiek pomaga mi się pozbierać.Jestem zły,ale chyba bardziej na siebie że się w taki dziecinny sposób wyglebiłem no i kolano boli,pod sklepem okazuję się że jednak mój piękny, nowy,lśniący rowerek się obił na tylnym trójkącie tuż nad przerzutką(Boże co ja teraz pocznę?).Wszystko się mogło obić ale nie rama!!!!!!!No trudno,nie kupiłem roweru na wystawę tylko po to aby nim jeździć.W centrum rozstajemy się z naszym towarzyszem podróży i dalej żółwim tempem toczymy się do domu,tyłki bolą spać się chce(np młodemu),ale zadowoleni wracamy do domu.To była fajna wycieczka,oby więcej takich!!! pozdrawiam :)
Najpierw do rowerowego zapytać "fachowca"czy ma czas aby zajrzeć do pedałka bo dostało luzu,zażyczył sobie abym mu przyniósł pedałko to zajrzy w wolnej chwili. przy okazji wyszło też że jest luz w suporcie to to tak stukało,pan "fachowiec" stwierdził że być może poluzowała się miska i trzeba dokręcić,ale po świętach dopiero.W ogóle bym do niego nie poszedł gdyby nie fakt że obie części były właśnie kupowane u pana "fachowca" w sklepie więc uznałem że chyba jakaś gwarancja się należy.Do lekarzy i mechaników to ja nigdy nie miałem zaufania(sorry jeśli kogoś uraziłem)więc jak nie muszę to do nich nie chodzę. No cóż, trzeba było rękawy zakasać i zrobić samemu,cała przyjemność po mojej stronie a roboty było w sumie 20 min.Luzy skasowane w obu pedałkach,miska dokręcona można hulać. To też zahulaliśmy z Krzysiem i pojeździliśmy sobie pod wieczór po terenie troszkę między innymi lasek milowicki,borki hubertus no i tyle.Fajnie ciepło i przyjemnie,bardzo lubię w ciepłe wieczory pokręcić na rowerku. pozdrawiam :)
Trasa Sos Pogoń - Będzin - Dąbrowa Górnicz - Sos Zagórze - Sos Dańdówka - Sos Pogoń. Przyjemnie dziś nie za gorąco,wiaterek czasami przeszkadzał bo wiał w twarz. Był nawet moment,w którym chciałem pojechać na Pogorię,ale postanowiłem już nie zmieniać trasy,którą zaplanowałem wcześniej. Po drodze kilka zdewastowanych przystanków autobusowych,od razu widać że weekend był,kupa szkła eh... pozdrawiam :)
Pogoda dosłownie letnia,jechałem w samej koszulce i krótkich gaciach,co za przyjemne uczucie poczuć miły wiaterek po prostu rozkosz. Parę odpoczynków fotek żadnych.W Jaworznie zaskoczenie w centrum zmiana organizacji ruchu,ale co tam rowerem, to się człowiek wszędzie wciśnie.Miałem na Podłężu zrobić sobie dłuższy odpoczynek,ale jakoś tak się rozpędziłem że się zatrzymałem na skwerku na oś.Stałym,zszamałem banana posiedziałem z 15 minut i dalej w drogę.gdy wjeżdżałem do Sosnowca to już mi zaczęło wszystko przeszkadzać,począwszy od siodła po kierownice itd...Doturlałem się do domu,po prostu było zajebiaszczo,aby pogoda była taka najlepiej przez cały rok,a deszcz niech pada tylko w nocy. popzdrawiam :)
Tak pokręcić sobie dla relaksu do centrum . Potem na dwupasmówce na Środuli wycisnąłem tylko 47.62 km/h,jakoś dziwnie wiało akurat w wmordewind no i nie jechał żaden autobus,a już myślałem że zobaczę piątkę z przodu na liczniku,no trudno może innym razem.Piękna pogoda,fajnie było,jak zawsze zresztą.
Lubię terenowo i szosowo.Obecnie jeżdżę na trekkingu..Jak tylko mam czas chętnie spędzam go na rowerze.Do zobaczenia na drodze.
15.01.09 do stajni dołącza MERIDA TFS,teraz będzie też terenowo z tym że bardziej konkretnie.