Trzebinia - Sosnowiec
Niedziela, 16 listopada 2008
· Komentarze(3)
Kategoria Z Krzysiem, gdzieś dalej, TREKING
Trzebinia - Sosnowiec
Po ciężkiej nocy czas wracać do domu,wcale nam się nie chce nigdzie jechać,ale niestety rzeczywistość jest brutalna.Godz 11:30 wychodzimy przed blok,aura zupełnie inna niż dnia poprzedniego mży deszczyk i jest mokro,pojawia się chwila zwątpienia czy aby przypadkiem nie wrócić pociągiem,ale jednak postanawiamy jechać rowerami.
zegnamy się z przyjaciółmi i wyruszamy w drogę powrotną,taką samą trasą jak przyjechaliśmy.Zaczynają się delikatne,jednak długie podjazdy,mżawka zaczyna przeobrażać się w mały deszczyk,wiatr się wzmaga zaczynam się zastanawiać czy dobrze zrobiłem,jednak jedziemy dalej co okazuje się nie takim złym pomysłem.
Przestaje padać i właściwe nie pada już prawie do samego domu,dokucza wiatr i zmarznięte moje stopy,które pomimo założenia dwóch par skarpet nie chcą odtajać,obuwie mam bardzo nie odpowiednie jak na tego typu warunki no cóż pomimo lajtowego tempa brak błotników trochę daje się we znaki właśnie moim stopom,mam delikatnie wilgotne buty.W Jaworznie znów odpoczynek i popas i dalej w drogę,przed nami jeszcze około 20 km,pomału zaczynamy marzyć o ciepłej herbatce i miłym fotelu przed kompem,a tu niestety trzeba pedałować dalej nie ma litości,niewyspanie tez robi swoje i znużenie szarą pogodą i nieprzyjemny wilgotny wiatr.Kręcąc sobie bardzo spokojnie docieramy do cieplutkiego domu i cieszymy się ze wspólnej jazdy.
Kolejne bardzo miłe wspomnienia ze wspólnej wycieczki.
Było bardzo fajnie.
Pozdrawiam ;)
Po ciężkiej nocy czas wracać do domu,wcale nam się nie chce nigdzie jechać,ale niestety rzeczywistość jest brutalna.Godz 11:30 wychodzimy przed blok,aura zupełnie inna niż dnia poprzedniego mży deszczyk i jest mokro,pojawia się chwila zwątpienia czy aby przypadkiem nie wrócić pociągiem,ale jednak postanawiamy jechać rowerami.
zegnamy się z przyjaciółmi i wyruszamy w drogę powrotną,taką samą trasą jak przyjechaliśmy.Zaczynają się delikatne,jednak długie podjazdy,mżawka zaczyna przeobrażać się w mały deszczyk,wiatr się wzmaga zaczynam się zastanawiać czy dobrze zrobiłem,jednak jedziemy dalej co okazuje się nie takim złym pomysłem.
Przestaje padać i właściwe nie pada już prawie do samego domu,dokucza wiatr i zmarznięte moje stopy,które pomimo założenia dwóch par skarpet nie chcą odtajać,obuwie mam bardzo nie odpowiednie jak na tego typu warunki no cóż pomimo lajtowego tempa brak błotników trochę daje się we znaki właśnie moim stopom,mam delikatnie wilgotne buty.W Jaworznie znów odpoczynek i popas i dalej w drogę,przed nami jeszcze około 20 km,pomału zaczynamy marzyć o ciepłej herbatce i miłym fotelu przed kompem,a tu niestety trzeba pedałować dalej nie ma litości,niewyspanie tez robi swoje i znużenie szarą pogodą i nieprzyjemny wilgotny wiatr.Kręcąc sobie bardzo spokojnie docieramy do cieplutkiego domu i cieszymy się ze wspólnej jazdy.
Kolejne bardzo miłe wspomnienia ze wspólnej wycieczki.
Było bardzo fajnie.
Pozdrawiam ;)